Zobacz 13 odpowiedzi na pytanie: O czym można popisać z kolegą na GG? Szkoła - zapytaj eksperta (1885)
Praktyki nauczycielskie po czwartym roku studiów odbywałem w dość przyzwoitym liceum, które słynęło ze świetnych klas biologiczno-chemicznych. Absolwenci tej szkoły bez większego trudu dostawali się na studia medyczne. I tak jest chyba nawet do dzisiaj, choć od moich praktyk minęło lat… No, wiele… W każdym razie chodziły tam dość inteligentne dzieciaki, z którymi można było ciekawie pogadać. I to nie tylko o biologii i chemii (tutaj akurat niewiele miałem do powiedzenia), ale również o literaturze. Warunek był oczywiście jeden – trzeba było wykazać szczere zainteresowanie tym, co mieli do powiedzenia. Po kilku dniach byliśmy więc z kolegą, z którym te praktyki odbywałem, prawie wniebowzięci. Spodziewaliśmy się nudnej, szkolnej katorgi, a okazało się, że praktyki nauczycielskie mogą być ciekawym i twórczym doświadczeniem. Pewnie ten wyraz zadowolenia był mimo wszystko widoczny na naszych umęczonych życiem studenckim twarzach, bo polonistka, która się nami zajmowała, co jakiś czas groziła nam wymownie palcem i mówiła: – Tylko żeby wam się to za bardzo nie spodobało! Trzymać mi się, chłopaki, z dala od szkoły. To naprawdę nie jest łatwa robota! Nie do końca wziąłem sobie te rady do serca, bo po studiach trafiłem jednak na kilka miesięcy do liceum dla pracujących, ale ta szkoła nijak nie przypominała tej, w której odbywałem praktyki, więc z kariery nauczycielskiej szybko zrezygnowałem. Ale mniejsza z tym… W każdym razie powinienem jeszcze dodać kilka słów o pewnym szczególe, który owo zadowolenie z praktyk znacząco wzmacniał. Jak wiadomo, studenci trafiali niegdyś do szkół jesienią, kiedy to zaczyna się czas przeziębień, gryp i chorób grypopodobnych (o koronawirusie nikt jeszcze wówczas nie słyszał). I choć choróbska dotykają zwykle w równym stopniu uczniów, jak i przedstawicieli ciała pedagogicznego, to w roku, w którym odbywałem rzeczone praktyki, zdecydowanie bardziej po głowie oberwali nauczyciele. Grypa, czy tam coś grypopodobnego, wytrzebiła ich w tej szkole niemal dokumentnie. Dyrekcja postanowiła więc wykorzystać nas, niedoświadczonych studenciaków, do łatania lekcyjnych dziur. Już nawet nie pamiętam, czy ktoś nas pytał o zgodę na to, czy chcemy zasuwać na pełen etat, czy też nie. Ale, co ważne, dano nam pełną swobodę w naszych pedagogiczno-dydaktycznych aktywnościach. Mieliśmy jedynie wziąć dziennik z pokoju nauczycielskiego, pójść z uczniami do sali, a potem niech się dzieje wola nieba. I się działa! Polonista po czwartym roku studiów ma łeb napchany wiedzą jak Polak torbę z zakupami po sobotnich sprawunkach w supermarkecie, więc chciałby się koniecznie tą wiedzą z kimś podzielić, a pewnie też – i nic w tym przecież złego – popisać. Więc hulaj dusza, piekła nie ma! O czym to ja z tymi uczniakami na lekcjach nie gadałem. O poezji Wojaczka, prozie Camusa, analizie transakcyjnej Erica Berne’a, wielkiej reformie teatru i psychoanalitycznych interpretacjach baśni i mitów Brunona Bettelheima. Ten Bettelheim cieszył się chyba największym powodzeniem. Wieść o tym, że robię taką lekcję, rozeszła się po szkolnych korytarzach lotem błyskawicy i kiedy tylko zjawiałem się w jakiejś klasie po raz pierwszy, uczniowie zaraz mnie prosili: – Baśnie, baśnie! Niech pan powie nam o baśniach! Więc opowiadałem. Wszyscy w skupieniu słuchali. Potem o tym gadaliśmy, analizowaliśmy, szukaliśmy dziury w całym albo i w połowie. Było twórczo, ale też wesoło, na luzie. Jednakże praktyki zmierzały ku końcowi i trzeba je było zaliczyć. To, że zasuwaliśmy z kolegą po osiem godzin dziennie, nie miało tutaj specjalnego znaczenia. Musieliśmy przeprowadzić lekcję hospitowaną przez uniwersyteckiego dydaktyka. I przygotować do tej lekcji stosowny konspekt. Z celami, metodami, narzędziami i Bóg wie czym tam jeszcze. Jakim cudem udało mi się taki konspekt spreparować, do dzisiaj nie wiem, bo nigdy nie byłem dość biegły w tego rodzaju piśmiennictwie. Mimo że dobrze znałem dzieciaki z klasy, w której miałem przeprowadzić hospitowaną lekcję, przed zajęciami serce weszło mi na wyższe obroty. Trafiła mi się bodaj „Antygona”. W konspekcie miałem wszystko szczegółowo rozpisane. Tyle minut na to, tyle na tamto, tyle na siamto. Ja pytam, uczniowie odpowiadają, uczniowie pytają, ja odpowiadam. Podsumowanie, zebranie wniosków. Koniec. Kropka. Dzwoni dzwonek. W praktyce okazało się to jednak wcale nie takie proste. Sprawdzić obecność udało mi się bez większych problemów, ale potem niestety było coraz gorzej. Krótki wstęp o „Antygonie”, kilka pytań i klasa mi się rozhulała. Gadali, wchodzili w polemikę, argumentowali, sprzeczali się, uparcie szukali dowodów na poparcie swoich tez. Z niepokojem patrzyłem na leżący na biurku konspekt, który nijak nie dawał się w czasie tej lekcji zrealizować. „Nawet nie jestem w połowie” – jęknąłem przeraźliwie w myślach, ale klasa nic sobie z mojego przerażenia nie robiła. Oni byli w ferworze zaciekłej dyskusji. Gadanie sprawiało im wyraźną frajdę. A ja zamiast tupnąć nogą i krzyknąć: Ludzie, co wy robicie! Ja mam tu przecież konspekt do zrealizowania! – podgrzewałem jeszcze tę dyskusję jednym czy drugim nieroztropnym pytaniem, które otwierało nowe pole do filozoficznych czy też życiowych dociekań. „Katastrofa!” – pomyślałem i w tym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę. Z miną skazańca podszedłem do pani dydaktyk, która siedziała w jednej z ostatnich ławek. Nawet nie śmiałem spojrzeć jej w oczy. – Świetnie! – usłyszałem. – Co proszę? – wyjąkałem nieco zdezorientowany. – Poprowadził pan świetną lekcję. Gratuluję! – Ale przecież konspekt niezrealizowany, cele nieosiągnięte i w ogóle… klapa – próbowałem być adwokatem swojej klęski, ale na niewiele się to zdało. – I co z tego? Konspekt jest nieistotny – w ustach dydaktyka takie zdanie zabrzmiało jak herezja, ale się przecież nie przesłyszałem. – Najważniejsze, że dzieciaki się otworzyły. Że weszły w żywiołową dyskusję. Że ta lekcja ich jakoś obeszła. Że wreszcie to, o czym rozmawialiście, było dla nich istotne. Twórcza wymiana myśli, to jest najważniejsze w edukacji. A to, że jeden czy drugi cel z konspektu nie został zrealizowany, jest tutaj sprawą naprawdę drugorzędną. Proszę się tym nie przejmować. Przypomniałem sobie o tej hospitowanej lekcji, obserwując zmagania moich dzieci z domową edukacją w czasie trwającej właśnie nieszczęsnej pandemii. Ćwiczenie jedno, drugie, trzecie. Strona piąta, ósma, dziesiąta. To przyswoić, tamto zrozumieć, tego nauczyć się na pamięć. Jedna, druga, trzecia lektura do przeczytania. Jedno, drugie, piąte zadanie do rozwiązania. Trzeba przecież zrealizować podstawę programową. Taki model edukacji nie jest bynajmniej winą nauczycieli, ale trudno go przenieść w warunki domowe. Tak jak trudno byłoby przenieść produkcję fabryczną do trzypokojowego mieszkania. Można oczywiście próbować, ale efekt jest łatwy do przewidzenia. Może pandemia dałaby asumpt do tego, aby ten model edukacji na nowo przemyśleć? Paweł Mazur

A jednak jest coś w tym, że o jedzeniu można mówić długo i niemal przy każdej okazji. Desperacko zastanawiasz się, o czym rozmawiać z koleżanką? Wystarczy zacząć opowiadać o nowym przepisie na szybki obiad do pracy – jeśli koleżanka go podchwyci, rozmowa potoczy się sama! Tematy do rozmowy z kolegą z pracy

Jak się pisze? Poprawna pisownia kolegą, kolegom Obie formy są poprawne, jednak w różnych kontekstach. Kolega - towarzysz, kumpel, znajomy. 1. Kolegą - nadrzędnik (z kim? z czym?) liczby pojedynczej pochodzący od słowa kolega. Przykłady:Lubię spędzać czas z moim kolegą. Podobnie jak ja, interesuje się on temu poszliśmy z kolegą na nowy z kolegą przeprowadzamy ankietę, chciałaby Pani nam pomóc? 2. Kolegom - celownik (komu? czemu?) słowa "kolega" w liczbie mnogiej. Przykłady: Przekaż kolegom, że zrobili świetną robotę. Naprawdę, wspaniały wtorek mamy rocznicę powstania klubu, chciałbym zrobić moim kolegom jakąś pomóc Twoim kolegom. Słyszałam, że organizują zbiórkę odzieży dla potrzebujących, zawsze chętnie wspieram takie inicjatywy.
Oczywiście traktując to co prawda realistycznie z przymrużeniem oka, najgorszą kumulacją wsteczną jest gadająca przez telefon Turczynka prowadząca starego Nissana, zaniżająca prędkość o 80%, spóźniająca się z ruszaniem na każdych światłach o 5 sekund, oraz dojeżdżająca do następnych w tempie rozrostu dębu Dołącz do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!! Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 18 ] 1 2013-06-03 01:04:38 nieradzacysobie Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-10-08 Posty: 18 Temat: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?mam 22 lata. i jestem strasznie niesmialy. zamkniety w sobie malomowny skryty malo towarzyski. nie mialem przez to dziewczyny nigdy i nie mam za bardzo znajomych. boje sie zagadac a jak jz gadam to nie mam o czym, nie wiem o czym, brak mi tematow. i to wlasciwie mam tak nawet w relacjach rodzinnych. no ale ostatnio poznalem dziewczyne z ktora sie spotkalem. no i klapa. nie bylo o czym gadac. moze to wina tego ze spotkanie bylo moze za dlugie. w sumie na poczatku jeszcze byly tematy, pozniej juz tylko niezreczna cisza i wymyslanie przeze mnie na sile czegos. nie wiem moze to nie tylko moja wina ale jej tez. w kazdym razie powiedzialem jej chyba o wszystkim: studia praca miejscowosc mieszkanie rodzina zwierzeta prawo jazdy smieszne historie jakies, muzyka, nalogi tatuaze praktyki pobieranie krwi;p koncerty sny jak dzien minal itd. w sumie chyba wszystko o czym moglbym a i tak nie bylo o czym gadac przez wiekszosc czasu i tylko czekalem az sie skonczy, ona pewnie tez. no i teraz okazalo sie ze znow sie spotykamy i mam problem. bo nie wiem zupelnie o czym z nia gadac. a idziemy w takie miejsce ze nie ma co innego robic tylko gadac. juz nawet pomijajac fakt ze nie wiem jak moglbym znac sie z nia dlugo i duzo razy spotykac moze byc razem skoro nie wiem o czym gadac. ale nawet na drugie spotkanie nie mam tematow. a to wszystko przez to ze brak mi obycia doswiadczenia praktyki i nie umiem poprostu. poradzcie co teraz mam zrobic o czym moglbym teraz pogadac? jakies pomysly propozycje sugestie tematy? 2 Odpowiedź przez Thomas22 2013-06-03 03:04:45 Thomas22 Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-05-15 Posty: 41 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?Chlopie obojetnie o czym. Wejdz np na temat wakacji gdzie juz byla, co jeszcze chcialaby zwiedzac i podczas gdy ona bedzie ci o tym wszystkim opowiadac to jej sluchaj i zadawaj pytania zwiazane z tym co mowi. Potem Ty zacznij rozmowe na ten sam temat i rozmowa sie kreci. Wiadomo ze z uplywem miesiecy tematy sie koncza, wowczas warto porozmawiac o pogodzie, isc z nia na zakupy do galerii i doradzic w kupnie ciuchow itp. Bedziecie spacerowac po miescie to tez tematy moga sie nawinac. Opowiedz jej o swoim zyciu, tu masz szerokie pole do manewru. Opowiadaj co sie dzieje na studiach, co robia inni. Zacznij temat filmow, seriali a to mega temat do rozmowy. Jeszcze jak lubicie to samo to super. Mozesz ja zaprosic do domu na horror. Jesli znasz ja dlugo i odbierasz sygnaly ze jej sie podobasz to chlopie film jest najlepsza okazja by ja zdobyc. Teraz sam widzisz jaka jest pogoda wytarczy otworzyc okno w pokoju zeby sie troche ochlodzilo, zapraszasz ja na film. Okno jest otwarte wiec po 30 min spytaj sie czy jest jej zimno. A jak odpowie ze tak masz okazje ja wtedy przytulic Moze nawet ja pocalujesz. Sposobow na rozmowe i podryw jest duzo, wystarczy umiejetnie wykorzystac jeden z nich. 3 Odpowiedź przez Bastat 2013-06-03 10:54:36 Bastat Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-06-15 Posty: 305 Wiek: 25 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?O czym rozmawiać z dziewczyną? O wszystkim! Zapytaj cztm się zajmuje , czym się interesuje, jakie ma hobby, o czym marzy, a potem opowiedz jej o swoim zajęciu, zainteresowaniach, hobby, marzeniach... To wszystko to temat rzeka, a ludzie zazwyczaj opowiadając o tematach im bliskich szybciej się rozkręcają. Dodatkowo wypytując ją o takie sprawy pokarzesz jej, że jest dla ciebie kimś ciekawym, ważnym. A jak te tematy wam się skończą zawsze można przejść do dziwnych zainteresowań innych ludzi. Też temat rzeka i świetna okazja do wspólnego pośmiania się. A wspólny śmiech bardzo zbliża. Powodzenia. 4 Odpowiedź przez czarna-kotka 2013-06-06 14:12:00 czarna-kotka Dobry Duszek Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-12-02 Posty: 102 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna? Nieradzacysobie - pewnie jesteś introwertykiem Jak jeszcze trafisz na dziewczynę która także jest introwertyczką, może być ciężko wam się przełamać i gadać swobodnie jeżeli prawie się nie znacie. Zapewniam cię jednak, że mimo introwertyzmu, jak ma coś zaiskrzyć, to zaiskrzy! I nie będziesz czuł skrępowania, wymyslał tematów na siłę, tylko nawet nie wiesz kiedy minie wam spotkanie. A tak - jak się nie ma wspólnych tematów, to po co kontynuować znajomość?A tak jako koło ratunkowe warto pytać o marzenia (np Gdybyś miała nieograniczone możliwości finansowe - jak wyglądałoby twoje życie? Co byś robiła, gdzie pojechała itd) i wspomnienia (np. Najzabawniejsze/najciekawsze wspomnienia z dzieciństwa/ wpadki towarzyskie albo sukcesy dzieciństwa - jak się wejdzie na dziedziństwo to zwykle jest temat rzeka) 5 Odpowiedź przez Virginia1989 2013-06-09 21:03:06 Virginia1989 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-05-26 Posty: 12 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?Ja zawsze rozmawiam z kolegą o sporcie, motoryzacji, muzyce, filmach itp. Musisz dowiedzieć się czym interesuje się twój "obiekt westchnień". 6 Odpowiedź przez pitagoras 2013-06-17 23:38:33 pitagoras Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-06-16 Posty: 4,269 Wiek: jak Jezus pod koniec kariery Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?zamiast gadać lepiej pójść na kręgle albo zając się czymś co będziecie robic własnie to zajęcie samo w sobie będzie tematem 7 Odpowiedź przez Mya 2013-07-15 14:13:46 Mya Zbanowany Nieaktywny Zawód: wolny Zarejestrowany: 2013-07-14 Posty: 200 Wiek: 28 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?Mysle ze przydalaby sie taka dziewczyna ktora swoja werwa i otwartoscia przewalczyla by troche Twoja niesmialosc. 8 Odpowiedź przez tamilla 2013-07-15 19:53:06 tamilla Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-07 Posty: 524 Wiek: 20 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?Popieram, musialbys natrafic na dziewczyne,ktora ciagle nawija, ajest wiele takich ;-) 9 Odpowiedź przez Remi 2013-07-16 20:42:31 Remi Net-Facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2012-01-25 Posty: 5,472 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna? tamilla napisał/a:Popieram, musialbys natrafic na dziewczyne,ktora ciagle nawija, ajest wiele takich ;-)Ma dziewczyna rację!Wiem jak to jest. Spotkanie rozmowa, nagle koniec tematów. Po wielu analizach doszedłem do wniosku, że trzeba opisywać co się wydarzyło, z banalnej sprawy zrobić historię, trzeba też zadawać dużo pytań. Te pytania powodują, że ktoś się produkuje, a człowiek wychodzi na takiego co rozumie jak nikt inny... Raz się żyje, więc przestań patrzeć, na to co powiedzą inni tylko :Rób to co uważasz za stosowne ! 10 Odpowiedź przez gość1 2017-04-12 20:54:53 Ostatnio edytowany przez gość1 (2017-04-12 20:57:49) gość1 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-04-12 Posty: 2 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?Znalazłem taki stary wątek i mi się chce śmiać jak można mieć takie problemy. To że ktoś jest nieśmiały to jest klątwa od jakiejś wyższej cywilizacji z innej konstelacji i nigdy nie będzie inaczej do samej śmierci . Za to upośledzenie intelektualne odpowie wysłannik zesłany aby Ci pomóc który nie dał rady i będzie za swoją nieudolność rozliczony a ty będziesz cieszył się z tego rozliczenia nieudacznika który miał ci pomóc ale nie dał rady. Miało być tak że pierwszy z brzegu pasztet uwiesi Ci się na szyi a Ty powiesz że go kochasz ale nie bądź głupi pasztety won 11 Odpowiedź przez Revenn 2017-04-13 00:11:51 Revenn Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-11-13 Posty: 1,839 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna? Szukasz sobie dziewczyny która ma wspólne zainteresowania do twoich, najlepiej poznać taką w internecie, trochę popisać, poznać (bo wtedy łatwiej jest) i się umówić. Będziesz wiedział na starcie już trochę o tej osobie, co lubi, czym się interesuje a rozmowa sama pójdzie. His body is made out of swords, His blood is of iron and his heart of glass, He survived through countless battles, Not even once retreating, Not even once being understood, He was always alone, Intoxicated with victory in a hill of swords, Thus, his life has no meaning, That body was certainly made out of swords 12 Odpowiedź przez jadzix 2017-04-20 15:41:58 jadzix Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-09-22 Posty: 29 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?to nie wynika z tego, że nie masz tematów tylko z tego jak je przedstawiasz i jak bardzo zainteresowany jesteś nią i rozmową z nią. Traktuj ją jak równą sobie i rozmawiaj z nią o tym co cię interesuje i dopytuj, zadawaj pytania kiedy ona co mówi 13 Odpowiedź przez Leśny_owoc 2017-04-20 17:14:40 Leśny_owoc Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-03-16 Posty: 1,466 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?Temat wzbudzający najwięcej emocji - polityka... żartuję . Ja tam nie lubię spotkań, gdzie przez x czasu trzeba sztucznie rozmawiać o sobie. Ten sam temat, ale podejmowany w innych sytuacjach może odmiennie wpłynąć na rozmówców. Mojego spotkałam jak biegał po lesie - jaki zbieg okoliczności, że ja również uprawiam poranny jogging. Rozmowa sama szła, a ile było śmiechu. Czasami tematy o niebieskich migdałkach. 14 Odpowiedź przez Mari66 2018-12-20 15:39:34 Mari66 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2018-12-18 Posty: 1 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna? Cześć,Pozwolę sobie trochę odkopać ten temat, bo mam podobny kłopot. Jutro, idę na spacer z dziewczyną, której praktycznie nie znam. Wcześniej, znajomi poradzili mi, abym nie tracił czasu na SMS i Messengera, tylko od razu przystąpił do działania i po prostu się z nią umówił. Tak też zrobiłem, ale... teraz mam ogromny stres, wynikający z tego, że kompletnie nie wiem w jaki sposób prowadzić obawy wynikają z tego, że w stresie - zwyczajnie w świecie nie jestem sobą. Uspokoiłoby mnie, gdyby ktoś podrzucił coś uniwersalnego, czym na pewno jej nie zniechęcę, a trochę się o niej dowiem, bo póki co wiem tylko, że studiuje medycynę i ma kota... niewiele, prawda?Doszło do tego, że zacząłem czytać o kotach, by czymś jej zaimponować, ale chyba nie tędy droga... Za każdą sugestię będę 15 Odpowiedź przez Lucyfer666 2018-12-20 20:41:46 Lucyfer666 Net-facet Nieaktywny Zawód: UX Designer Zarejestrowany: 2015-10-23 Posty: 7,240 Wiek: 30 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna? Jak będziesz się starać na siłę to wyjdzie kiepsko - po prostu bądź neutralny. Widziałeś ostatnio jakiś film - opowiedz o tym, znasz fajną knajpkę po drodze - zaproś ją tam na kawę/ pamiętaj, że czasami ta zasada jest zdrowa. The voice of the dead cannot be stopped. 16 Odpowiedź przez TypowyCharlie 2018-12-20 20:46:32 TypowyCharlie Net-facet Nieaktywny Zawód: Mechanik Zarejestrowany: 2018-11-20 Posty: 696 Wiek: 23 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna? Mari66 napisał/a:Cześć,Pozwolę sobie trochę odkopać ten temat, bo mam podobny kłopot. Jutro, idę na spacer z dziewczyną, której praktycznie nie znam. Wcześniej, znajomi poradzili mi, abym nie tracił czasu na SMS i Messengera, tylko od razu przystąpił do działania i po prostu się z nią umówił. Tak też zrobiłem, ale... teraz mam ogromny stres, wynikający z tego, że kompletnie nie wiem w jaki sposób prowadzić obawy wynikają z tego, że w stresie - zwyczajnie w świecie nie jestem sobą. Uspokoiłoby mnie, gdyby ktoś podrzucił coś uniwersalnego, czym na pewno jej nie zniechęcę, a trochę się o niej dowiem, bo póki co wiem tylko, że studiuje medycynę i ma kota... niewiele, prawda?Doszło do tego, że zacząłem czytać o kotach, by czymś jej zaimponować, ale chyba nie tędy droga... Za każdą sugestię będę to o czym piszecie w słowa, najłatwiej i najlepiej. Nie ma sensu wymyślać jakichś nadzwyczajnych rozmów. Jak się gadka będzie kleiła to stres Ci w pewnym stopniu minie. "Ile są warte słowa "Kocham Cię" gdy co chwilę zmieniały adresata" 17 Odpowiedź przez Nya 2019-03-02 13:35:12 Nya Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-09-02 Posty: 439 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna? Thomas22 napisał/a:Wiadomo ze z uplywem miesiecy tematy sie koncza, wowczas warto porozmawiac o pogodzie, isc z nia na zakupy do galerii i doradzic w kupnie ciuchow tak poważnie czy to ironia? 18 Odpowiedź przez Fijałka 2019-04-01 13:19:59 Fijałka Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zawód: Ksiegowa Zarejestrowany: 2019-04-01 Posty: 11 Wiek: 38 Odp: nie wiem o czym moge gadac z dziewczyna?Znajdzcie sobie wspolne zainteresowania- filmy, seriale, cokolwiek. Temat znajdzie sie sam wtedy. Posty [ 18 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021 o czym można pogadać z kolegą przypadkowo spotkanym. np. na imprezie, na meczu, ? 2010-07-24 17:09:00 O czym mam pogadać z nowym kolegą ? 2013-06-10 07:32:42 Na jakie tematy można pogadać bliskim kolegą 2013-04-05 17:25:27
Monika Sobień-Górska - „Polscy miliarderzy” Autorka rozmawia ze znajomymi, współpracownikami miliarderów, ludźmi zarządzającymi ich PR-em osobistym oraz wizerunkiem ich firm, z architektami wnętrz. A przede wszystkim z ich żonami. Czy naprawdę żyją w domach ze złotymi klamkami, o poranku piją szampana za kilkanaście tysięcy złotych, a posiadanie nieograniczonych pieniędzy sprawia, że o nich nie myślą. Jak wielkie bogactwo wpływa na psychikę i jaka jest w końcu odpowiedź na wyświechtane pytanie „czy pieniądze dają szczęście?”. EKG 2021. Polski miliarder Rafał Brzoska: pieniądze nie są najważniejsze Jedna z rozmów zamieszczonych w książce Czekam na nią przed wejściem do parku. Nie pozwoliła do siebie dzwonić ani kontaktować się przez telefon, ale przecież z łatwością ją poznam. Kobieta, która w ciągu ostatnich trzech lat wydała w samym tylko domu handlowym Vitkac oraz w luksusowym butiku przy ulicy Moliera w Warszawie ponad milion złotych na ubrania (pokazała mi wyciągi z jej kart stałego klienta), musi się wyróżniać wyglądem. Patrzę za zegarek, wydeptuję ścieżkę przed bramą parku, zastanawiam się, czym podjedzie. – To pani? – słyszę za sobą zasapany głos. Przede mną stoi Sandra, lat czterdzieści sześć, włosy ciemny blond, twarz często widziana w gabinecie medycyny estetycznej, ale rysy twarzy zachowane, makijaż lekki, niemal niewidoczny, przebija przez niego opalenizna, nie z solarium, raczej z wakacji. Sandra ubrana jest w czarne spodnie, szary golf i cienki czarny płaszcz. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym od kobiet, które nas mijają. No może tym, że przy ściągaczu golfu ma przypiętą dużą broszkę Chanel. – Przepraszam za spóźnienie, ale szukałam miejsca do zaparkowania – usprawiedliwiła się. Szukam wzrokiem, gdzie zaparkowała. W końcu ona pokazuje mi sama. Porsche, niebieski suv zastawia cały chodnik tuż przy skrzyżowaniu. – Najwyżej odholują – mówi Sandra. – Kierowca męża pojedzie, załatwi sprawę. Nieraz tak było. Nie chciałam, żeby pani czekała. To o czym będziemy rozmawiać? O tym jak pani żyje. Najpierw poproszę, by oddała mi pani swój telefon. (Sandra wyłącza moją komórkę i chowa ją do swojej torebki.) To dlatego nie chciała pani rozmawiać przez telefon? Nie przez telefon, nie w moim domu, nie w kawiarni. W domu mogę mieć podsłuchy, mąż robi interesy z różnymi ludźmi, to mogą być nawet służby. A kawiarniach to dziękuję, kilku moich znajomych dało się nagrać u Sowy i w najlepszym przypadku zrobili z siebie pośmiewisko, w najgorszym poszli siedzieć. Pani robi coś zakazanego? Nie, ale w świecie naprawdę dużych pieniędzy, do którego zalicza się mój mąż, a tym samym też ja, trzeba być jak mucha – mieć tysiąc oczu i rejestrować dwieście obrazów na sekundę. Zawsze może pojawić się ktoś, kto pod pozorem przyjacielskiej prośby, biznesowej oferty czy po prostu łażąc za mną, może chcieć mnie szantażować i zniszczyć. Bo na tym można dobrze zarobić. Ale zgodziła się pani ze mną spotkać. Spodobało mi się, że pisze pani książki. Chcę się dowiedzieć, jak to się robi. Może na stare lata, jak już będę miała wszystko w dupie, też coś napiszę. Dobrze, to rozmawiajmy już. Jest pani ładnie opalona. Często jeździ pani na wakacje? Cztery razy w roku. To jest często czy nie? Dwa razy zimą, dwa latem. Tyle z mężem. Oprócz tego z synem ze dwa razy, bo mąż już wtedy nie może, pracuje. No i oczywiście Sylwester, majówka, na jakieś dłuższe weekendy czasem też wyjeżdżamy. Ile kosztują wasze wakacje? Te dwutygodniowe około pół miliona złotych. Na co można wydać przez czternaście dni pół miliona? Koszt samego hotelu to jakieś siedemdziesiąt – sto tysięcy złotych. Do tego jedzenie w restauracjach, to będzie kolejne sto tysięcy. Nie jemy hamburgerów z budki przy drodze, choć ja akurat lubię czasem zjeść coś podłego, bez tej całej otoczki „ąę”. Ale kiedy jesteśmy na wakacjach, a zawsze to się odbywa w towarzystwie wpływowych znajomych, jemy te wszystkie popisowe homary, trufle, najlepsze ryby, najdroższe mięsa. Naprawdę najbogatsi ludzie w Polsce popisują się tym, że drogo jedzą? To brzmi jak opowieść z lat dziewięćdziesiątych. Wszystkim się można popisać. Zwłaszcza jeśli tak jak mój mąż, wyszło się z prostej, biednej rodziny i właśnie w latach dziewięćdziesiątych doszło do ogromnych pieniędzy, zbudowało kilka wielkich firm, odniosło sukces, dziś jest się w topie najlepiej zarabiających. Można mieć złote kible, ale mentalność pozostaje. Popisywanie się bogactwem jest typowe dla milionerów w pierwszym pokoleniu. To czym robicie wrażenie na znajomych? Na ostatnich wakacjach mąż, żeby zrobić wrażenie na kolegach, wynajął całą ekskluzywną restaurację. To było w jednym z najdroższych francuskich kurortów. Zorganizowaliśmy wspólne gotowanie. Stał nad nami szef kuchni oraz pozostali kucharze, którzy uczyli nas, jak przygotować steki z najdroższej na świecie wołowiny, przyrządzaliśmy owoce morza, jedliśmy najdroższe sery. A to wszystko było podlewane winami z limitowanych serii po kilka tysięcy złotych za butelkę. Za taką kolację zapłaciliśmy ponad sto tysięcy złotych. Mój mąż ma fantazję i lubi się dobrze bawić, a przede wszystkim robić wrażenie na innych. Twierdzi, że w ten sposób robi się grunt pod interesy. Chyba ma rację, bo w ciągu dwudziestu kilku lat dorobił się wielkiej fortuny. Wasz majątek oficjalnie wyceniany jest na około osiemset milionów złotych. On ma głowę do interesów, ale wiem, że z tego epatowania bogactwem ludzie się po cichu śmieją. A czy jak przystało na prawdziwych miliarderów macie swój samolot? My akurat nie, ale latami prywatnymi rejsami. Z wyspy na wyspę, z kraju do kraju. Ile to kosztuje? Jeden lot jakieś sześćdziesiąt tysięcy złotych. Podczas wakacji potrzebujemy czasem czterech, pięciu takich rejsów. W któreś w święta byliśmy przez półtora tygodnia na Hawajach. Bardzo fajna wyprawa. Tam wynajęliśmy helikopter, żeby zwiedzić wyspę. To jest koszt w granicach siedemdziesięciu tysięcy złotych. Ale można przez cały dzień dużo zobaczyć. Na innej wyspie archipelagu mąż zamówił prywatny pokaz tańca, który wykonywała dla nas miejscowa ludność. Takie show plus obiad przyrządzony przez prywatnego kucharza dla nas i przyjaciół kosztował ponad pięćdziesiąt tysięcy złotych. No a oprócz jedzenia trzeba doliczyć bilety lotnicze w biznes klasie, transfer z lotniska do hotelu, co w sumie daje kilkadziesiąt tysięcy. Gdzie najczęściej spędzacie wakacje? Letnie wyjazdy na jachcie, pływając od jednej egzotycznej wyspy do drugiej. Najczęściej Bahamy, Sardynia, Mykonos, płyniemy do Saint-Tropez, Monaco. To są typowe miejsca dla milionerów. Tam kupują domy, albo je wynajmują. W tych miejscach, gdzie bywamy, są sami milionerzy, bo ceny odstraszają zwykłych turystów. Samo cumowanie jachtu w marinie to koszt kilkunastu a nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych dziennie. Wynajmujecie jacht? Najpierw wynajmowaliśmy, później kupiliśmy własny. Taki porządny, pięćdziesięciometrowy. Ile kosztował? Trzydzieści milionów złotych. Aha… Samo jego utrzymanie zjada z siedem milionów rocznie. Ale to też nie było tak, że wyjęliśmy z kieszeni i kupiliśmy. Trzeba było na niego zaoszczędzić. Nie nudzi się pani siedzieć na jachcie przez bite dwa tygodnie? Jeśli pływamy ze znajomymi męża, to nudzi. Ile można słuchać o zarabianiu pieniędzy albo wnurzeń ich żon o tym, co nowego sobie kupiły i że to samo, co one, nosi Lewandowska? Pani też potrafi przepuścić w sklepie fortunę. Jestem raczej w średniej żon milionerów. Ile wydaje pani na ubrania? Na takich wakacjach jakieś trzydzieści tysięcy złotych dziennie. Ma pani niesamowitą pamięć do kwot i jest bardzo skrupulatna w liczeniu… Zachowuję też paragony. Na wypadek rozwodu? Lubię panować nad rachunkami. Bogaci liczą częściej i lepiej niż biedni. Może dlatego są bogaci? Wracając do tych trzydziestu tysięcy dziennie. Na co można tyle wydać? A gdzie ja mam kupować ubrania, jak nie za granicą? Jak wyjeżdżam, kupuję dużo, żeby mi wystarczyło na jakiś czas. Na mnie te ciuchy nie robią wrażenia, ale jestem zmuszona to kupować i to nosić. Muszę się w coś ubierać na przyjęcia biznesowe, towarzyskie, kolacje, premiery, bale. Kupiła pani kiedyś coś w sieciówce? Kupowałam, ale w tym nie chodziłam. Bałam się, że na przykład w restauracji ktoś przy stoliku obok będzie miał to samo co ja na sobie. Co by wtedy powiedział mój mąż? To by go zdenerwowało, bo on ma obsesję na punkcie naszego wizerunku. Odwaliło mu na tym punkcie, odkąd pierwszy raz pojawiliśmy się na liście „Forbesa”. Szkoda, bo to naprawdę ładne ubrania. Te lepsze brandy sieciowe mają dobre tkaniny: jedwab, kaszmir. Markowe ciuchy za kilka tysięcy złotych czasem są z poliestru, ale mają metkę i logo. I to się liczy. Co dziś ma pani na sobie? Nie widzę tu marek. Bo nie cierpię być słupem reklamowym. Noszenie drogich ubrań z bijącym po oczach logo jest wieśniactwem wśród milionerów. To tak, jak jeżdżenie Bentleyem. Prawdziwy milioner z klasą, który ma naprawdę duże pieniądze i jest kimś, jeździ wysokiej klasy Mercedesem, BMW czy Audi, a nie Bentleyem. Podobnie z ubraniami. Kto ma się na tym znać, ten się zorientuje, ile to jest warte. To ile ma pani teraz na sobie? Sweter to Versace, z tego co pamiętam kosztował niecałe siedem tysięcy złotych, jest z kaszmiru. Spodnie Bottega Veneta, pewnie za jakieś trzy tysiące i płaszcz Jil Sander, chyba za dwanaście tysięcy, ale to z zeszłego roku. Buty też Jil Sander, ale te nie więcej niż cztery tysiące kosztowały. A, no i broszka. Dostałam w prezencie od męża. Bez okazji, to Chanel, jakieś dziesięć tysięcy. Rzuca się w oczy. Nie boi się pani chodzić z taką biżuterią? Niech pani spojrzy na moją dłoń. Widzi pani ten pierścionek? To też niedawny prezent od męża. Kupił mi właśnie na wakacjach. W dowód miłości. Niech pani zgadnie, ile kosztował. Pewnie dużo. To diament i to spory. Jakieś sto tysięcy złotych? Pomyliła się pani dokładnie o milion. Pierścionek kosztował milion sto tysięcy złotych. I nie, nie boję się go nosić. Większość ludzi się nie zna i myśli, że to podróbka. Pani też się nie zorientowała, że noszę na palcu apartament w Warszawie. Poza tym gdzie i kiedy mam to nosić? Po domu mam w nim spacerować czy do trumny mają mi założyć? Dostałam teraz, to noszę teraz. Długo jesteście małżeństwem? Dwadzieścia trzy lata. Pogratulować, że po tylu latach mąż panią nadal tak kocha, skoro robi takie prezenty. Proszę pani, mój mąż mnie na swój sposób pewnie kocha. Zależy mu, żebyśmy prezentowali się jako szczęśliwa, piękna rodzina. Nie oszczędza na mnie, synowi też kupuje wszystko z najwyższej półki. Jeździmy do najdroższych kurortów na wakacje, mamy kilka wielkich posiadłości w Polsce oraz na Sardynii i we Francji. Robimy często kolacje dla znajomych, dla biznesowych partnerów męża, stawiamy tam szampana po dwanaście tysięcy złotych za butelkę. I wszystko się zgadza, wszystko gra. A że mąż od lat spotyka się z prostytutkami z Instagrama, które ogarnia mu specjalny koordynator i posługują się w SMS-ach szyfrem, nazywając te panie nazwami drinków, to chyba jest dowód, że tak do końca to on mnie nie kocha. Pani to wie na sto procent? Raz jeden tak się upił, że nie wziął ze sobą telefonu do toalety, a nigdy się z nim nie rozstaje, nawet w łazience. Tak dba o swoją prywatność. Podejrzałam wcześniej, jakie ma hasło. Z ciekawości zobaczyłam jego korespondencję z jego kolegą, którego znam od lat i zawsze był mi przedstawiany jako jego partner biznesowy. Ten kolega to koordynator schadzek z prostytutkami wyłapywanymi na Instagramie. Tam było wszystko napisane. Jak pani zareagowała? Przeczytałam, odłożyłam telefon, położyłam się spać obok męża. Dlaczego udaje pani, że nic się nie dzieje? Nie chcę zostać w kawalerce na Grochowie jak moja koleżanka. Ona wybrała prawdę, zbuntowała się, poszła z mężem milionerem na wojnę. Wynajęła detektywa, chciała udowodnić mu w sądzie zdradę. Tylko zanim ten detektyw zdążył zrobić mu z kochanką choćby jedno zdjęcie, mąż się zorientował i zakręcił jej wszystkie kurki z pieniędzmi. Zablokował karty, wyczyścił wspólne konta. Nie miała za co opłacić detektywa, adwokata, a on miał najlepszych prawników. To znany, bardzo wpływowy człowiek, ma znajomości w prokuraturze, przekupił świadków, innych zastraszył. Ostatecznie nikt nie stanął w jej obronie. I dziś jest nikim. Z czterystumetrowej willi spadła do trzydziestoczterometrowej kawalerki w marnej dzielnicy. Jadła kawior i homary, dziś je zupkę z proszku, bo nawet gotować nie umie. Zawsze miała kucharkę, sprzątaczkę, kierowcę, ogrodnika, nianię. Jak były mąż miliarder ma humor, to prześle jej czasem kilka tysięcy na życie, a jak mu się odwidzi, to nic jej nie daje miesiącami. W zeszły roku ona sprzedawała swoje ciuchy, torebki i biżuterię, bo nie miała za co kupić jedzenia. Mają jedną córkę, ale już dorosłą, mieszka w USA, czasem wyśle matce jakieś pieniądze, ale siedzi w kieszeni ojca i nie chce mu się narażać zbytnią hojnością wobec matki. On alimentów jej nie musi płacić, bo w sądzie nie udowodniła, że rozwód jest z jego winy. Ona, tak jak ja, nigdy nie pracowała, bo nie było jej wolno – żonom miliarderów, o ile nie są wyjadaczkami biznesowymi - w Polsce jest zaledwie kilka takich żon, które prowadzą z mężami ramię w ramię ich ogromne firmy – nie wypada pracować. Chyba że prowadzić jakąś fundację charytatywną, galerię sztuki, u tych biedniejszych milionerów ewentualnie wchodzi w grę własna marka kosmetyków, oczywiście ekologicznych, albo udawanie, że się projektuje modę. Ale ona do tego głowy nie miała. Jak córka była mała, to trochę ją doglądała, choć też miała sztab niań do tego. Niedawno skończyła pięćdziesiąt sześć lat i co ją czeka? Nie ma zawodu, doświadczenia, własnych pieniędzy, bo żony milionerów w większości żyją i bawią się za pieniądze męża. Myślą, że zawsze będą ich żonami i że zawsze będzie dolce vita. Szczerze mówiąc ja też tak myślę, dlatego siedzę cicho. Nie mam bogatych rodziców ani odłożonych pieniędzy za plecami męża. Wiem, że mąż uprawia seks z prostytutkami. Może nawet okresowo ma jakąś stałą kochankę, ale przymykam oko. Wiem, co się czai po drugiej stronie, ale ja nie chcę na nią przejść. Życie w bajce ma swoją cenę i ja tę cenę płacę, bo nie mam pojęcia, co bym miała ze sobą zrobić w rzeczywistości szarego Kowalskiego. Sonda Czy chciałbyś być milarderem?
O czym pisać z kolegą aby rozmowa się klejiła? 2010-06-19 14:03:40 o czym mogę popisać z kolegą którego kocham , rozmowa się już rozwinęła ale kończą mi się pomysły 2011-01-23 22:01:50
Odpowiedzi Ulmaи odpowiedział(a) o 22:27 Praktycznie o wszystkim :Pjakie ma zainteresowania, co lubi robić, czego nie lubi itp... byle temat można rozwinąć do kilku godzin by się wiele ciekawego dowiedzieć :) blocked odpowiedział(a) o 22:26 Nie mam pojecia jego hjobby ale wiem o tym ze ty mi teraz mozesz pomoc prosze : ([LINK] Pytaj , dowiaduj się o nim . . np . Jego pierwsza miłość . co lubiee robić . np O Laskach :P itpp . ma rodzeństwo , czym sie interesuje, jego hobby..jaką lubi muzykę. ? Pufcia18 odpowiedział(a) o 22:27 o tym co lubi, jakie ma hobby, jaki jest z charakteru itd ;-) kasiulna odpowiedział(a) o 22:27 nie mam zielonego pojęcia co tam,co robisz jutro,co robiłeś dziś itp :D haha Uważasz, że ktoś się myli? lub Polecamy Sposób na miłość stary jak świat Swatki wciąż istnieją, a ostatnio pojawiają się specjalne firmy zatrudniające prawdziwe profesjonalistki, które gwarantują matrymonialny sukces za niewielkie pieniądze.
Pytałam niedawno na forum, czy wypada zaproponować koledze seks. I się w końcu zdecydowałam. Tego kolegę znam od dwóch lat. Bardzo się lubimy, spotykamy się zależnie od okoliczności, czasem jest to raz na tydzień, czasem raz na miesiąc.
Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 16:29 Zagrajcie w 20 szczerych pytań . Zadawaj mu pytania coś jak "jak wyglądał Twój pierwszy pocałunek" , "czym się interesujesz" itp. albo co by było gdyby w takich grach najlepiej poznaje się ludzi :) muzykasport ul. zajeciew jakie gry graco robi po szkole potem powiedz teraz ty cos pisz bo mi sie skonczyły tematy jego hobby, jakie dziewczyny lubi, czy ma jakąś, gdzie się uczy lub pracuje, ma rodzeństwo, skad jest, co robi, co sądzi o ... itp. - czym sie ineteresuje - czy ma dziewczyne- jakiej muzyki słucha - jakie laski lubi- jakie lubi filmy- czy on juz to robil (sex)- itd Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
rO8a. 490 464 196 266 36 170 261 17 316

o czym można popisać z kolegą